poniedziałek, 23 lutego 2015

Gwiazd naszych wina John Green

0 komentarze
Potraficie mówić o śmierci? Albo chociażby o niej myśleć? Macie świadomość ile osób dziennie, ba! w tej minucie, a nawet sekundzie umiera? Czym, tak naprawdę, jest śmierć? Czy śmierć nie jest czasem tematem tabu? Jak podejść do tematu śmierci? Czy śmierć to w ogóle dobry temat? Jak dobrze ukazać śmierć? Czy mówienie o śmierci nie jest złe? Chociaż niby dlaczego?
Śmierć. W mojej głowie od razu malują się obrazy ludzi starszych lub chorych. Myślę od razu o 'drugiej stronie', niebie, piekle... Rzadko myślę o niej. Mimo że się jej nie boję, bo doskonale wiem, że to życie jest przerażające. Może dlatego temat śmierci jest takim 'dziwnym' tematem?
Ludzie nie lubią słuchać o śmierci. O powolnym umieraniu tym bardziej. A co dopiero o ludziach młodych, którzy są chorzy na nieuleczalne choroby... Katorga. Jak słyszę o osobach w przybliżonym wieku do mnie, którzy chcą oszukać śmierć, jakość wydłużyć życie... Niesamowicie smuci mnie to. Niedawno zmarła taka dziewczyna z wioski przy Lubinie, nawet nie pamiętam jej imienia. Nie znałam jej, nigdy nie spotkałam. Widziałam tylko plakaty porozwieszane po mieście mówiących kim jest, na co zbiera, co jej dolega. Plakat jak plakat, coraz ich więcej niestety z takimi treściami. Ale kiedy raz na Facebooku dostrzegłam na tablicy jej zdjęcie... Dokładnie to samo, co na plakacie. Uśmiechnięta, piękna dziewczyna. A na dole podpis, że przegrała walkę. Rozpłakałam się. Życie jest cholernie kruche. Dlatego codziennie je pielęgnuję, a dokładniej pielęgnuję wdzięczność za każdy przeżyty dzień. I to też chciałabym każdemu polecić.
Czemu w ogóle zaczęłam taki temat? W sumie minął już czas, kiedy przeczytałam książkę Johna Greena. Ale dopiero teraz zabieram się za opisanie tej historii. Wiecie jak to jest: ludzie litują się nad osobami śmiertelnie chorymi. Starają się, aby 'nic im nie zrobić'. Znacie kogoś kto jest śmiertelnie chory? Czy przeklina swój los, czy cieszy się każdym przeżytym dniem? Niewiele osób potrafi mówić o śmierci. Jeszcze mniej w ogóle chce poruszać ten temat. Śmierć jest nieodzownym końcem życia. To logiczne. Więc czemu śmierć stała się tematem tabu?
Szpitale przerażają. Byliście kiedyś w hospicjum? Chciałam kiedyś zostać wolontariuszką hospicyjną. I wiecie co? Zabrakło mi paru godzin, aby przejść kurs. Nie dałam rady. Nie czuję wstydu. Wiem, że dużo osób rezygnuje szybciej niż ja to zrobiłam. Zresztą widziałam po swojej grupie. Z pełnej sali zostały sześć, może siedem, osób. Ale nie wiem ile zdało egzamin. Może trzy? Hospicjum nie jest wielkim budynkiem/oddziałem, nad którym wiecznie pada. Ludzie są tam w różnych stadiach swoich chorób. Zapewne wszyscy marzą o powrocie do zdrowia, jednak jak mówi cytat z książki Johna Greena: "Świat nie jest instytucją zajmującą się spełnianiem życzeń".
To co najbardziej mi się podoba w tej książce, to właśnie to, jak ukazał w niej świat, chorej na raka tarczycy w czwartym stadium (z przerzutami do płuc), Hazel. Dziewczyna ma szesnaście lat i jest narratorką książki. Gwiazd naszych wina opowiada o jej życiu oraz o jej ulubionej książce. Wraz z chłopakiem poznanym w grupie wsparcia próbuje odnaleźć odpowiedź na dręczące ją pytania dotyczące ukochanej książki.



Autor: John Green
Tytuł: Gwiazd naszych wina/ The Fault In Our Stars
A co powiem?
Kupując tą książkę wiedziałam tylko tyle, że jest jej ekranizacja. Nie wiedziałam co ma znaczyć ten dziwaczny tytuł. Z tyłu książki po jedno-dwu zdaniowych opiniach ludzi z całego świata dowiedziałam się, że jest poruszająca. Może tego mi było trzeba? Okazało się, że to książka o miłości! No i o podejściu człowieka, który wie, że jego dni są policzone i każda godzina odliczana jest niesamowicie dokładnie. Niesamowita książka. Nie jestem nawet w stanie określić tego ile się z niej nauczyłam. I zobaczyłam też jak patrzy na swój stan osoba chora. Nigdy nie potrafiłam sobie dobrze tego wyobrazić. No bo jak? Kiedy kaszel męczy mnie tydzień mam dość. A nawet po jednym dniu już najchętniej wzięłabym wszystkie możliwe leki. A osoba, która ciągle kaszle, bo ma problemy z płucami? Mój Boże...
O książce mogę powiedzieć, że niesamowicie wciąga. Przeczytałam ją w jeden dzień (byłam wtedy chora i cały dzień leżałam w łóżku).
Moje spostrzeżenia:
Green stworzył niesamowicie dopracowane postacie. Bohaterowie ukazują całkiem inny pogląd na świat ich otaczający, niż spodziewałabym się po nich. Jego styl pisania jest wciągający, lekki, zabawny i naprawdę przemyślany. Z racji tego, że narracja jest pierwszoplanowa, a narratorką jest szesnastoletnia dziewczyna, to uważam, że spisał się niczym mistrz! Zresztą nigdy nie czytałam takiej książki. Świetne stopniowanie akcji, doskonałe opisy, znakomity humor. Dobrze ukazana intymność, powoli nawiązujące się przyjaźnie, następnie miłość. Ukazanie straty... Ale muszę też wspomnieć o niesamowicie ukazanej ciekawości świata, a może tylko jego pięknem?
Opis książki:
Hazel choruje na raka i mimo cudownej terapii dającej perspektywę kilku lat więcej, wydaje się, że ostatni rozdział jej życia został spisany już podczas stawiania diagnozy. Leczy gdy na spotkaniu grupy wsparcia bohaterka powieści poznaje niezwykłego młodzieńca Augustusa Watersa, następuje nagły zwrot akcji i okazuje się, że jej historia być może zostanie napisana całkowicie na nowo. Wnikliwa, odważna humorystyczna i ostra książka to najambitniejsza i najbardziej wzuszająca powieść Johna Greena, zdobywcy wielu nagród literackich. Autor w błyskotliwy sposób zgłębia ekscytującą, zabawną, a równocześnie tragiczną kwestię życia i miłości.*
Główni bohaterowie:
Hazel Grace Lancaster
Augustus Waters
Ilość stron: 312
Tłumaczenie: Magda Białoń-Chalecka
Wydawnictwo: Bukowy Las
Książka: miękka oprawa
Koszt: z okładki 34,90zł

Polecam!

*Źródło: lubimyczytac.pl